Paulina i Tomek

Ich ślub był dla nas dużym przeżyciem. Po pierwsze dlatego, że bardzo się polubiliśmy! Nasze wspólne przesiadywanie w ich kuchni, gdzie zawsze czekały smaczne i zdrowe przekąski (w końcu Paulinka jest dietetykiem klinicznym, takim wiecie, z charakterem i pasją, znana jako Awokado Dietetyka Kliniczna) to był fajny czas i już za tym tęsknimy. Po drugie ich marzenie o slow wedding w industrialnym miejscu to coś co dawno leżało nam na serduchu. Byliśmy z nimi od samego początku do końca. Od wyboru sali, która robiła ogromne wrażenie na wszystkich gościach weselnych, po wybór fotografa, Dja, papeterii i innych usług. Cudownym przeżyciem była współpraca z mamą Tomka, która okazała się pasjonatką kwiatów i wszelakiej zieleniny. Uwiła razem ze swoją siostrzaną drużyną imponujące girlandy, które zawisły nad stołami, przygotowała bukiet dla Paulinki i inne florystyczne dekoracje. Dołożyła swoją cegiełkę do tak ważnego dnia. Na zewnątrz przygotowana przez nas strefa chillout ozdobiona girlandami z żarówkami Edisona cieszyła się ogromną popularnością w ten gorący lipcowy wieczór. Wydaje nam się, że te wesele było niewymuszoną, niesfałszowaną celebracją mocnych więzi rodzinnych i tych przyjacielskich, tak się czuliśmy doglądając imprezy na sali. Tak to powinno się robić kochani! Dziękujemy Paulino i Tomku, to była wspaniała przygoda.

Fotografował świetny człowiek, Darek z D&A Photographer