Paulina i Tomek

Koninki, to miejsce, do którego przyjeżdżają całą rodziną, w święta, w wakacje lub po prostu odetchnąć od miejskiego zgiełku w jeden z letnich weekendów. Dom wybudował tata 50 lat temu, z myślą o swoich dzieciach wnukach i prawnukach. Kochają te miejsce i opowieści o jego historii, o tym jak mama i tata wspólnymi siłami stawiali tę oazę (wiecie, że dom zbudowano bez użycia chociażby jednego gwoździa? To stały punkt opowiadań taty). I to tutaj – postanowili przyjechać rozpocząć ich historię. Długo zastanawialiśmy się czy rodzinny domek w górach to dobre miejsce. Czy mimo jego prostoty i zwyczajności ich ślub będzie wyjątkowy. Zdecydowaliśmy spróbować. Wyszła z tego prawdziwa sielanka. Ślub symboliczny na łące, w otoczeni pięknej, górskiej przyrody. Cudowna strefa chillout pod ślicznym drzewkiem w ogrodzie, prawdziwa słodka uczta przygotowana z sezonowych owoców i jadalnych kwiatów. Weselny obiad odbył się w kwiatowym zakątku pielęgnowanym od lat przez mamę. Towarzyszyły nam ukochane czworonogi. Na końcu odbyły się szalone tańce boso na dywanie. Alternatywa w 100%!

Fotografowała najzdolniejsza Katarzyna Adamczyk